poniedziałek, 29 czerwca 2015

Faceci też tego chcą


Podobno 1/3 zabiegów medycyny estetycznej w Polsce fundują sobie mężczyźni. Wooow! Nie przypuszczałam, że aż tyle. Patrzę na okładkę Newsweek'a i myślę sobie, że to aż niemożliwe, że dają sobie wbić igłę w usta. Wiem, wiem, znieczulenie robi swoje, ale nie od dziś wiadomo, że faceci na ból dużo mniej odporni niż my, a mała dolegliwość to u niektórych wielkie halo. Znam osobiście takich, co mdleją przy pobraniu krwi. Jak oni znoszą te ewentualne efekty uboczne po zabiegach? Z drugiej strony - szacun, że chce im się o siebie dbać. Takie ptaki np. - samce stroszą piórka, wabią kolorami, nastarać się muszą, żeby szare i nijakie samice w ogóle zechciały na nich spojrzeć. A u nas - odwrotnie - to zawsze my stawałyśmy na rzęsach, żeby być piękne i powabne. Wreszcie nastaje tu jakaś równowaga!

Odmładzajcie się więc do woli, ujędrniajcie, pozbywajcie blizn potrądzikowych, rozszerzonych porów, przebarwień czy zakoli - drzwi gabinetu Pani Doktor stoją przed Wami otworem. I włosów zbędnych się pozbywajcie też, tym bardziej, że lato mamy, a  depilacja pastą cukrową w Ordon Beauty Center to sama przyjemność. Tak, tak, drodzy Panowie - nieważne, czy będzie moda na zarośniętych drwali czy na wydepilowanych metroseksów - dbanie o siebie bardzo jest pociągające. I seksowne jak diabli. 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Z nami włos Ci z głowy nie spadnie


Moja świętej pamięci Cioteczka Be nie ruszała się nigdzie bez wałków, choćby się waliło, paliło - fryz musiał być zrobiony. Śmiem przypuszczać, że nawijanie włosów służyło nie tylko urodzie - pokręcone stwarzały wrażenie gęściejszych niż były naprawdę. Czasem tylko, kiedy mocniej zaświeciło słońce albo, kiedy spojrzało się z góry, widać było - o zgrozo! - łyse prześwity. "Mnie to na szczęście nie grozi" - myślałam, potrząsając grzywą całkiem niezłą, jak na blondynkę o cienkich, delikatnych włosach.

A dziś? Dziś mi łyso i to tak na serio! Bo geny rodzinne wzięły i w końcu mnie dopadły. A może ta moja nerwowa nutka, bo stres mnie trzepie - nie powiem - dość często? Nie wiem, kiedy zaczęłam zauważać, że włosów, co zostają w wannie po myciu głowy to by starczyło na perukę - znacie to? Kiedy koński ogon zmienił się w mysi ogonek... I kiedy zobaczyłam na jakimś zdjęciu, że zakola mam większe niż facet, który siedzi obok - wtedy to już struchlałam! Linieję gorzej niż mój pies, tyle że jemu - w przeciwieństwie do mnie - łysina nie grozi.

"Bez walki to ja się nie poddam, co to to nie!" - powiedziałam sobie w duchu i przypuściłam zmasowany atak, sięgając na początku do metod babcinych. Było i wcieranie żółtek, był olej rycynowy, było siemię lniane, była nafta, płukanki z zielsk wszelakich, ale kiedy mnie w końcu facet rzucił, bo nie mógł znieść zapachu kozieradki w łóżku, dałam sobie z metodami naturalnymi spokój na wieki.
Potem czas przyszedł na wędrówki po lekarzach i suplementację. Zapytajcie mnie o jakikolwiek tabsy przeciwko wypadaniu włosów - jestem chodzącą apteką, znam wszystkie. Przebadałam się również od stóp do głów, coby nie było, że się faszeruję bez potrzeby i do tematu niepoważnie podchodzę - żadnej jednoznacznej diagnozy nie postawiono. Tymczasem mnie łyso było coraz bardziej! A, byłabym zapomniała - przecież jeszcze oleje do włosów, o których się pół internetu rozpisuje, a po których ja wyglądałam jak zmokła kura i na tym się ich efekt kończył. Na picie drożdży święty by mnie nie namówił, a po pokrzywie włosy rosły mi bujnie... na nogach, a nie tam, gdzie chciałam najbardziej.

To zapewne sprawa osobnicza, że się tak mądrze wypowiem - niewykluczone, że na kogoś innego wszystkie owe metody zadziałałyby z powodzeniem. Być może potrzeba również cierpliwości, która nigdy nie była moją mocną stroną, o czym Pani Doktor przekonuje się po każdym zabiegu. Mnie do łysiejącej głowy oczywiście nie przyszło, że lekarz od medycyny estetycznej może mi coś w tym względzie pomóc, no bo przecież peelingi, botoksy i inne takie nijak się mają do włosów? Oj, jednak blondi ze mnie do kwadratu! Bo - po pierwsze - Regeneris, a po drugie - mezoterapia głowy!

Regeneris - ten sam wspomniany już kiedyś wamiprzy lifting, który jest niczym innym, jak terapią osoczem bogatopłytkowym z własnej krwi. Pobrane z niej komórki i czynniki wzrostu pobudzają regenerację - na łysienie typu męskiego to działa bez pudła! No i jak się czymś pobudzać to najlepiej swoim własnym - bo tu przecież działają nasze własne czynniki wzrostu i komórki macierzyste. A te - tak sobie myślę - wiedzą, gdzie uderzyć
i czego nam najbardziej potrzeba.
A że atak zmasowany,, jak pisałam, najlepszy, dałam się namówić również na mezoterapię głowy. Ona z kolei pozwala dostarczyć bezpośrednio do skóry wyselekcjonowane aktywne składniki dokładnie tam, gdzie ich działanie jest najbardziej potrzebne. Mezokoktajle zamknięte w ampułkach - brzmią i wyglądają intrygująco - w tym tygodniu czeka mnie mój pierwszy, o efektach na pewno Wam napiszę! 
Tymczasem nie zaszkodzi podrasować się jeszcze zielonym koktajlem ze szpinaku, pietruszki i owoców, z kapką oleju lnianego, właśnie taki piję - Wasze zdrówko! 

wtorek, 16 czerwca 2015

Po zabiegu każdym nowym takie toczą się rozmowy...

- Halo, Pani Doktor? Pani Doktor, musi mi Pani pomóc!
- Biucia?
- Pani Doktor, ja jestem w otchłani rozpaczy!!!
- Powiedzże na spokojnie, co się stało?
- Obrzęki mam! Czy Pani mnie słyszy? Położyłam się pełna nadziei, jak to rankiem spojrzę na swoją twarz cała w zachwycie - tyle sobie po tej Sculptrze obiecywałam! I co? Ja siebie w lustrze nie poznałam dzisiaj! Tu pokłuta, tam pokłuta, z tej opuchlizny to kot mnie też nie poznał i prychnął na mój widok! Wyobraża sobie Pani? (Hlip).
- Biuciu, czy Ty przypadkiem nie wyolbrzymiasz?
- Ja wiedziałam, że jak coś się tak dziwnie nazywa, że tego wymówić dobrze nie można, bo się język na tym 'scp', 'scpr', 'ptrl' plącze to to musi być podejrzane! A jak mi to nie zejdzie? (Hlip).
-  Droga moja. Po pierwsze: oddychaj! Po drugie: z płaczu to dopiero będziesz zapuchnięta! A po trzecie: pamiętasz, co mówiłam ci przed zabiegiem? 
- Niee.... zdenerwowana byłam i mi umknęło! 
- A widzisz! A przecież tłumaczyłam ci, moja Ulubiona Pacjentko, że obrzęki, zaczerwienienia, ślady nakłuć, nie są niczym niezwykłym i zazwyczaj znikają do tygodnia. A Ty miałaś zabieg zaledwie wczoraj! Zawsze powtarzam moim pacjentkom: warto czytać zgodę na zabieg, którą się wcześniej podpisuje. Są tam wszystkie powikłania, możliwe skutki uboczne - wtedy jest szansa na zadanie pytań, rozwianie wątpliwości...
 - Pani Doktor, ma Pani rację, ale ja taka byłam podekscytowana, jak chyba przed żadnym wcześniejszym zabiegiem. Ale dobrze, już się uspokajam, z domu to dziś raczej nie wyjdę, mowy nie ma, już dzwoniłam do szefa, że sprawa jest wielkiej wagi i że mnie do końca tygodnia w pracy nie zobaczy. Ale obiecuje Pani, że mi to zniknie? 
- Gwarantuję Ci, Biuciu, kilka dni i wszelkie efekty uboczne miną.

Tydzień później.
- Halo, Pani Doktor?
- Biucia, zlituj się, czy Ty wiesz, która jest godzina?
- Pani Doktor, bo ja tak leżę i myślę, że ta Sculptra, którą mi Pani zaaplikowała,  to chyba przeterminowana była. 
- Skąd Ci to do głowy przyszło?
- No bo ja nie widzę żadnych efektów! I mnie to załamuje! To rewolucja miała być w odmładzaniu! Eliksir młodości! Cud, miód, malina! A ja patrzę w to lustro i patrzę i nie widzę żadnej różnicy! Żadnej!!! Ja się tak zastanawiam, czy nie reklamować...
- A czy pamiętasz, co było po botoksie? Jak dzwoniłaś do mnie po kilka razy dziennie, że to ściema wszystko, bo efektów nie widać? Że botoks na ciebie chyba nie działa? 
- No tak, dzwoniłam...
- Tak, dzwoniłaś. A tydzień później zjawiłaś się w gabinecie cała w skowronkach, jaki to zabieg cudowny, niesamowity i w ogóle najlepszy, bo jednak zadziałał! . 
- Tak, ale...
- Żadnego "ale". Jako Twoja osobista Pani Doktor zalecam Ci natychmiast położyć się spać! Dla uspokojenia nerwów - meliska. Ewentualnie koniaczek, nie zaszkodzi. A potem dobrej nocy! Niech ci się przyśni nasza rozmowa sprzed zabiegu. Ta sama, w której  tłumaczyłam ci, że Sculptra nie działa od razu i że zmiany zachodzą stopniowo, przez kilka tygodni. Ale za to JAKIE zmiany! Wybaczam ci to budzenie mnie po nocach, bo wiem, że będziesz zachwycona. 
- Ale Pani Doktor...
- Dobranoc!


środa, 3 czerwca 2015

Kobiety na łóżka zabiegowe!


Kiedyś jedna z bohaterek mojego ulubionego serialu "Seks w wielkim mieście" powiedziała, że jej próg starości to 42 lata. "Mój to 45" - odpowiedziała jej przyjaciółka, a ja zawsze w tym momencie zastanawiam się, jaki jest mój. Przesadziły babki, nie sądzicie? Starość w wieku 45 lat, też coś. Mnie się też kiedyś wydawało, że 30-stka to już 'żegnaj młodości', potem, że 35 - bo wtedy to już z górki do 40-stki. Po 40-stce myśli się: "Gdzie tam jeszcze do 50-tki, przecież wciąż jestem w kwiecie wieku". A jak nie jestem, to se poprawię coś tu i ówdzie 
i znów będę. W weekend świętowałam przekroczenie kolejnego "progu starości" z przyjaciółkami. I jak to na babskich spotkaniach bywa - albo się rozmowy kręcą wokół facetów - tu jestem chwilowo nie w temacie, albo wokół tego, jak nas posuwa czas. I się zaczynają wyliczanki: ta ma oponkę coraz większą, ta na plażę w tym roku nie wyjdzie, bo tyłek jej przegrywa z grawitacją, a tamta zauważyła, że jej skóra na przedramionach zwisa. I te zmarszczki, te poradlone czoła, te te bruzdy wokół ust, te kurze łapki, normalnie horror w lustro spojrzeć!
- Kochane, jeszcze chwila, i załapię przy was największego urodzinowego doła ever - skwitowałam te ich jęki znad czwartego kawałka Pavlovej.(Ten, kto wymyślił to połączenie: beza, truskawki i bita śmietana, był geniuszem!)
- Odezwała się ta, co wygląda, jak laleczka.
- O wy małpy zawistne, słyszę w tym zazdrość, a nie zachwyt - roześmiałam się - A kto wam broni wyglądać tak samo? Wy macie oponki, zmarszczki i cellulit, a ja mam Panią Doktor. Posłuchajcie mnie - dobry botox nie jest zły. Kwas hialuronowy przyjacielem każdej kobiety! Kobiety na łóżka zabiegowe!
- Komuś tu szampan chyba coś uderzył?
- Laski, serio, siniaki po zabiegu goiłyby się krócej niż trwają te wasze wyliczanki, co wam gdzie obwisło.  
I powiem wam, że bardziej niż w skalpel jednej trenerki fitness, co to otworzysz lodówkę i wyskakuje, wierzę w igłę dr Ordon. Ależ ja lubię czuć się atrakcyjna. - rozmarzyłam się - Nie myślcie sobie tylko, że jest tak różowo. - chciałam je jakoś pocieszyć - Sami młodsi faceci na mnie lecą, bo myślą, że jestem w ich wieku. Chociaż, gdyby spojrzeć na to inaczej... Romans z młodszym mógłby być jak lifting dla mojego życia uczuciowego. Widzicie? Jeszcze jeden plus botoxu. Go go girls. Moje przyjaciółki i Wy, przed monitorami, do Was piszę też! 
Ordon Beauty Center zakwitło promocjami. Do gabinetu, Kobitki, lato za progiem!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Przygotuj skórę na lato



Daj się skusić na zabieg z użyciem preparatu RESTYLANE® SKINBOOSTERS™.
To przełomowa seria preparatów głęboko nawilżających, poprawiających od wewnątrz ogólną jakość skóry, zapewniając jej naturalny blask. 
Ja jestem zachwycona! 
Pojęcia nie miałam, jak ogromną rolę odgrywa nawilżenie najgłębszych warstw skóry, teraz już wiem. I polecam wszystkim - kobietom, mężczyznom z każdym typem skóry, tym młodszym i tym bardziej dojrzałym, również tym z fotouszkodzeniami albo z bliznami po trądziku. Wasze twarze, dłonie, usta, szyje i dekolty będą kusić, ach, jak będą kusić latem! 

A teraz mały test - którym jabłkiem jesteś?





Jeśli przypominasz to z lewej, to moja życzliwa rada - nie ma na co czekać. Twoja skóra potrzebuje nawilżenia, jak kania dżdżu i sorry, ale kremy nic tu nie zdziałają. Wiem, co mówię, wyglądałam tak jeszcze niedawno. Skinboosters sprawił, że rozkwitłam. Dzisiaj jestem więc trochę, jak Ewa, co zaprasza Cię do sięgnięcia po jabłko z prawej, z tą różnicą, że moje kuszenie na pewno Cię nie zgubi, a wręcz przeciwnie. Jestem pewna, że odnajdziesz swój patent na młodość i piękno.

Jeśli pytasz, czy to bezpieczne - napiszę tylko jedno: 16 lat badań, ponad 20 milionów zabiegów, skuteczność potwierdzona klinicznie.  Mnie to przekonuje, tak, jak przekonuje mnie to, co widzę w lustrze. 
Jestem po kursie początkowym, który w moim przypadku obejmował trzy zabiegi, w odstępach 2-4 tygodni. 
Przede mną regularne zabiegi podtrzymujące, które wykonuje się co około 6 miesięcy. 
Tymczasem biegnę do lata. W nieprzyzwoicie krótkich spodenkach, jak kiedyś. A co!