poniedziałek, 26 października 2015

Metamorfoza bywa... zaraźliwa, czyli ja też tak chcę!



Tak sobie myślę... ten mój blond... tak jakby się już opatrzył trochę. Czy ja wiem... Może by tak w rudości pójść? Pazura sobie dodać, charakteru? Skrócić może? Cięcie na boba teraz takie modne. Szyję mam ładną podobno - nie wstyd by było odsłonić. Taaaak, to jest myśl...
Hmmmm, coś tak jakby się tutaj marszczyło znowu, jak się przyjrzeć, tu nad lewą brwią... Nie, no czołem to się trzeba zająć ponownie, w końcu jestem żywą reklamą Ordon Beauty Center, nie wypada, żeby żywa reklama świeciła zmarszczkami. Mówią niby, że to oznaka myślenia i wybitnego umysłu, ale umówmy się - inteligencja, nawet ta ponadprzeciętna, z dbania o siebie nie zwalnia, a wręcz do niego zobowiązuje. 
I ciuch, koniecznie jakiś seksowny ciuch, mała czarna może? Albo z kolorem zaszaleć tym razem? Czerwień? Podobno dla takiej karnacji, jak moja - wymarzona. I jesienią zawsze trendy. 

Tak to jest być obecną przy metamorfozach. Napatrzy się człowiek, jak się Ktoś przemienia w motyla i nagle sam czuje się, jak bezbarwna ćma. I ma ochotę już, natychmiast, wpaść pod igiełki Pani Doktor, potem pod nożyczki Justyny i farby Ewy, pędzelki i pomadki Idy i między wieszaki Tatiany... A stamtąd prosto przed kamery Adama 
i Natalii i obiektywy Pawła. I na koniec w objęcia zachwyconego męża. 

Ach, pobyć sobie przez jeden dzień tak rozpieszczaną przez wszystkich Księżniczką...

Zresztą, sami zobaczcie - oto przepiękna Bohaterka naszej metamorfozy. 
Dzisiaj tylko zdjęcia z backstage'u, efekty metamorfozy - już wkrótce.


Ewa z Szabelka Natural Cut Team proponuje Kasi odejście od blondu
 
Na chwilę przed radykalnym ścięciem włosów przez Justynę

Do akcji wkracza Ida i jej magiczne pędzelki, Natalia ze Studia Koliber cały czas na posterunku

Z lokami też jej do twarzy...

Profesjonaliści przy pracy

Stylistka Tatiana Szczęch z Centrum Kreowania Wizerunku SYNERGIA i sukienka Furelle, jak na Kasię uszyta

Fotograf Paweł Pszczoła obudził w Kasi talent do pozowania

sobota, 3 października 2015

Medycyna estetyczna i coming out



„Z medycyny estetycznej korzystam (…) z dwóch powodów. Po pierwsze dla siebie, lepiej się dzięki temu czuję i sprawia mi to ogromną przyjemność. Ale muszę też powiedzieć uczciwie: robię to, bo mam zawód, który wymaga ode mnie dobrego wyglądu, jestem z niego rozliczana.” 
(Agata Młynarska, wywiad Joanny Lorynowicz we wrześniowym magazynie „Twój Styl”) 

No i wreszcie ktoś powiedział to na głos. Taki prawie coming out, tyle, że dotyczący poprawiania wyglądu. Może zapoczątkuje nową modę. Bo na razie to dramat jest! Sytuacja z wczoraj. Spotykam znajomą, gadka-szmatka, tematy pogodowe i pokrewne wyczerpane po pięciu minutach. Mówię, że ja właśnie od swojej Pani Doktor wracam, trochę się ponakłuwałam tu i tam, bo cóż, młodsze już nie będziemy, pomóc sobie trzeba… „Zresztą, sama wiesz”, mówię, bo przecież na czole ma wypisane, że tym czołem to się ktoś ostatnio zajął. I nie tylko czołem. „A właśnie, miałam pytać z ciekawości, kto ciebie robi?”, dorzucam, jakby nigdy nic. I dobijam tym pytaniem moją „ofiarę”. Ofiara blednie najpierw, za chwilę się oblewa szkarłatnym rumieńcem i zapowietrzona prawie, syczy przez zęby: „Mnie? Ja… sama dbam o siebie, wiesz – wody dużo piję, spać chodzę wcześnie, kawy już nie słodzę…” Po czym żegna się pospiesznie i znika. No ręce opadają. 

„10 lat temu moja ówczesna szefowa powiedziała: ‘Słuchaj, musisz zrobić mezoterapię, bo masz zmęczoną twarz. Wiesz, to znakomity zabieg, nakłuwanie igiełkami cyk, cyk, cyk – i masz skórę jak nową.’ Poradziła jak przyjaciółka”. To znowu pani Agata. I ja, idąc w jej ślady, mówię Wam, jak przyjaciółka – medycyna estetyczna to nie grzech. Bierzcie przykład z Pani Młynarskiej, kobitka odpowiednio wcześniej, bo już w wieku lat 38, wzięła sprawy w swoje ręce: „Byłam dość młoda, ale miałam taką gniewną linię między brwiami, która powodowała, że twarz wyglądała poważnie, groźnie. I była jeszcze okropnie uciążliwa zmarszczka w okolicy ust. Powstała od tego, że zawsze śpię na tym samym boku. (…) Postanowiłam pozbyć się tych dwóch zmarszczek. Wtedy, 12 lat temu w Polsce, hasło 'botoks' budziło lęk. Nikt nie wiedział, jakie tak do końca ma działanie, i rozmawiało się o tym w atmosferze sensacji.”
No dobra, 12 lat temu może to i była sensacja, ale dzisiaj? Przecież to oczywiste, że żaden krem nie da tego co zabieg, umówmy się. Podoba mi się, z jaką naturalnością mówi pani Agata, że mezoterapia to dla niej zabieg fundamentalny. I że, kiedy będzie miała lat 70, to pewnie nadal będzie ją robić. Po prostu, bez ściemy 

i krygowania się. Nie udaje, że jej upływ czasu nie dotyczy. I wygląda świetnie.
Ja też nie udaję. Jestem Biucia i poprawiam urodę. Palec pod budkę, kto jeszcze nie wstydzi się do tego przyznać.