wtorek, 14 czerwca 2016

Jak mi jest na diecie? Super!


Pytacie mnie, jak tam moja dieta, czy wytrwałam, czy zarzuciłam po tygodniu. Otóż, muszę Wam powiedzieć, że zdrowe jedzenie uzależnia tak samo, jak czekolada. Serio! Skłamałabym oczywiście pisząc, że wszystko, co zaserwowałam sobie przez ostatni miesiąc, było szczytem sztuki kulinarnej. O nie, na pewno nie będę Was zapewniać, że ciasteczka z kaszy jaglanej smakują tak samo, jak kruche na maśle, cukrze i śmietanie. Niech sobie w tych wszystkich mądrych książkach kulinarnych i na blogach piszą, że pyszne, że niczym się nie różnią od tych "niezdrowych", ja tam swoje wiem. 
Na szczęście mamy teraz sezon na pyszne owoce i warzywa, które są świetną alternatywą dla słodyczy. 

Bardzo polecam koktajle owocowo-warzywne. Dobry blender i do dzieła! Ja czasem dodaję do nich świeżo mielone siemię lniane, czasem płatki owsiane albo tak modne ostatnio nasiona chia. Taki koktajl serwuję sobie często na dobry początek dnia, zwłaszcza ten owsiany jest tak sycący, że trzyma mnie długo. Pisząc "długo" nie mam oczywiście na myśli do wieczora, o tym, jak ważne w odchudzaniu jest regularne jedzenie, co 3,4 godziny, pisałam ostatnio. 
Na dietetycznym froncie wspierają mnie napary, które mają za zadanie przede wszystkim oczyszczać, przyspieszać usuwanie toksyn z organizmu, a przy okazji dodawać blasku cerze i włosom. Pokrzywowy, z zielonej pietruszki, z kopru włoskiego - przy regularnym piciu takich herbatek nie ma szans, żeby waga nie poleciała w dół. 

Wyjścia na targ to teraz czysta przyjemność, prawda? I gdzie nie spojrzeć, tam jakieś ekobazary, targi śniadaniowe, naprawdę nie jesteśmy już skazani tylko na markety. Tak się mienią te stragany kolorami, można dostać zawrotu głowy. Tu botwinka, tam bobik, młoda marchewka, kalafior, szparagi, nic, tylko korzystać, zimą będzie trudniej. Czy jest coś pyszniejszego niż zielone szparagi z jajkiem sadzonym? Lekkie, zdrowe i robi się, dosłownie, w pięć minut! 
A na deser, tradycyjnie, endermologia, karboksyterapia, rower i bieganie, czyli zmasowany atak na nadprogramowe kilogramy. 
A jak u Was? Dajecie radę? Chętnie poczytam o Waszych sprawdzonych sposobach na zdrowe odchudzanie. 

środa, 1 czerwca 2016

Już czas na wyszczuplanie


W powietrzu już lato. Wyciągnęłam z szafy zwiewne sukienki i sandałki, o szortach nawet nie myślę, choć kiedyś bardzo je lubiłam. Mam takie marzenie, żebym znowu mogła je nosić, bez wypisanego w myślach wielkimi literami jednego słowa: C.E.L.L.U.L.I.T. A Wy? Nosicie krótkie spodenki? Spódniczki mini? A może myślicie, jak ja, że te czasy już nie wrócą? Kiedy tak marudziłam ostatnio Pani Doktor, usłyszałam stanowcze: "Wskakuj
w kombinezon i na stół". No tak, ENDERMOLOGIA, przecież w zeszłym roku to dzięki temu zabiegowi paradowałam po plaży w bikini.


Z dietą jest trochę tak, że zadbać trzeba o jędrność, bo kiedy ubywa nam kilogramów, rozciągnięta wcześniej skóra zaczyna obwisać, traci sprężystość, a sami wiecie, że to nie wygląda ładnie. Lekarstwem może być właśnie endermologia, wspaniały wspomagacz w walce z nadwagą. A czasem - nie tylko wspomagacz, ale jedyny słuszny
i idealny sposób na szczupłą sylwetkę, bo przecież nie każdemu z dietą po drodze. 


No więc położyłam się grzecznie na ten stół w gabinecie Pani Doktor. I już wiem, że położę się jeszcze raz
i jeszcze raz i jeszcze. Bo kiedy zakładam ten obcisły kombinezonik, dzieje się jakiś cud. Zapominam o bożym świecie. Leżę sobie, specjalny masażer zasysa i roluje mi skórę i stymuluje przemianę materii, usuwanie toksyn, dokrwienie. Tak, jakby mi ją odkurzał i robił porządek z moim ciałem, które pod warstewką zbędnego tłuszczu, cellulitu i innych niedoskonałości jest przecież piękne. I kiedy już odkurzą i usuną się te wszystkie złogi, stanie się jędrność, szczupłość i gładkość. Nie mogę się tego doczekać! A poza tym - te masaże są takie przyjemne! Nie znam lepszego sposobu na relaks.


Więc na koniec powiem Wam to, co mnie powiedziała Pani Doktor - wskakujcie w kombinezony i na stół!
I życzmy sobie wszystkie, Drogie moje Czytelniczki, z okazji wczorajszego Święta, żebyśmy mogły jeszcze chodzić w krótkich spodenkach, jak wtedy, kiedy byłyśmy dziewczynkami.


PS. Kiedy skończyłam pisać dla Was ten post, w mojej skrzynce mailowej pojawiła się reklama jednej z sieciówek odzieżowych: "Siła prostoty - szorty" (!) To znak!