piątek, 28 sierpnia 2015

Jeszcze chwila wakacji

Wszystko jest dokładnie takie samo, jak zapamiętałam. Domy z kamienia. Gaje oliwne. Rozbujałe pinie. Krystaliczna przejrzystość wody. I te jej kolory niezwykłe - błękit, zieloność, granat. Krzyk mew przelatujących nad głowami. Smak schłodzonego wina. 
Zamawiam leżaczek z parasolką, tu 50-tka, tam 30-stka - filtry oczywiście, ja nie rzucam słów na wiatr, ja się, proszę Państwa, do tego, o czym piszę, stosuję! Mam nadzieję, że Wy też. 
I naprawdę wszystko byłoby, jak zwykle, jak na każdych jednych wakacjach, gdyby nie jeden maleńki szczegół. Zza moich lusterkowych okularów słonecznych (hit mody okularowej, zwą je aviatory, na pewno też macie takie, kto ich nie ma w tym roku) patrzę i WIDZĘ! Co ja paczę - cellulit za cellulitem, cellulitem poganiany. Chude, grube, takie w sam raz, wszystkie go mają! Co ja widzę - jakaż bezlitosna jest grawitacja dla ramion, pup, policzków i biustów! Auć, oczy mnie bolą, bo ja nie chcę, naprawdę nie chcę tego widzieć! Tak mi ta moja Doktorka szeroko otworzyła oczy, że zamiast podziwiać żagle na horyzoncie, ja lustruję. Dobieram w myślach zabiegi. Dla tej pani botoks. Nie musiałaby się chować w cieniu kapelusza większego niż ona sama. Dla tamtej endermologia - mogłaby spacerować brzegiem morza, nie martwiąc się, że zapomniała zabrać ze sobą pareo. Na łysinki - wampirzy lifting, na poty - toksynka botulinowa, na zmarszczki, które opalenizna, niestety, potęguje - mezoterapia. Dla każdego coś dobrego. Ileż ja tu widzę potencjalnych klientów gabinetów medycyny estetycznej. Zrzucamy ciuchy i nagle wszystko, jak na dłoni. Skryte na chwilę w odmętach fal, żeby pokazać się z całą mocą, kiedy wychodzimy z morza i suszymy się na słońcu. Oj, miałaby tu moja Pani Doktor pełne ręce roboty. 
Tu powinna mieć gabinecik, na samej plaży, pod rozbujałą pinią. Do każdego zabiegu krem z filtrem gratis! Gdyby ktoś pytał - nie, nie wypiłam za dużo wina. I nie, nie leżałam za dużo na słońcu. Ja tylko zobaczyłam, ile tu narybku i poczułam misję. Misję upiększenia plaży. No powiedzcież sami, czyż nie dobry pomysł? 

czwartek, 13 sierpnia 2015

Kto ma ochotę na małe opalanko?


Są jeszcze tacy, którym słońca mało? Bo ja zawsze powtarzam, że zima najlepsza jest w górach, kiedy się jeździ na nartach, a lato nad wodą, kiedy można z niej nie wychodzić. Tymczasem od kilku dni to ja nie wiem, gdzie mam wleźć z tego gorąca. 
Póki co - wlazłam na hamak i wypatruję spadających gwiazd, jak połowa fejsbuka w tej chwili. 
A że perseidów ni hu, hu (cóż za rozczarowanie!), postanowiłam dokończyć moje wynurzenia na temat opalania. Nie będę Was tu zanudzać definicjami fenotypów i innych takich. Zasada jest prosta - niezależnie, czy jesteś bladolicym rudzielcem, czy złotą blondynką, czy sadą brunetką, nie ma lata bez kremu z filtrem. I nie, opalenizna nie jest oznaką zdrowia, jak zwykły uważać nasze babcie, każąc wystawiać buzię do słońca, "bo taka bledziutka". Im jesteśmy starsi, tym bardziej na słońce powinniśmy uważać. Niech nas tylko muśnie, pozłoci lekko, ale niech nas nie przypieka jak na rożnie. 

Dwa lata temu podczas urlopu w Chorwacji poszłam na długi spacer brzegiem morza. Okazało się, że zaszłam aż na... plażę nudystów. A że ja raczej nie z tych pruderyjnych, odkryte to i owo wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiło. Za to spieczone na czerwono tyłki - a i owszem, jakby stada pawianów rozłożyły się na ręcznikach, aż mnie bolało od samego patrzenia i zastanawiałam się potem, jak oni na tych poparzonych pupach dadzą radę wysiedzieć. Biusty - to samo, jak można sobie coś takiego robić? Ani to ładne, ani zdrowe. Ale, ale - do rzeczy, bo muszę wrócić do mojego nieba. 

Masz skórę szczególnie wrażliwą, bardzo jasną, nie tolerującą słońca, reagującą uczuciem palenia i szczypania oraz przebarwieniami? Potrzebujesz maksymalnej ochrony - nie ruszaj się na wakacje bez filtra 50+.
Twoja skóra jest jasna i masz piegi? Twoje włosy są raczej jasne? Po ekspozycji na słońce bez ochrony Twoja skóra najpierw ulega poparzeniu, a później często udaje Ci się opalić? Nie zastanawiaj się i wrzucaj do walizki minimum SPF 30. 
Jeśli Twoja skóra rzadko ulega poparzeniu, była już wystawiona na działanie słońca i opaliła się albo Twoja cera jest ciemna, a Ty jesteś prawie na pewno brunetką - będą dla Ciebie wystarczające kremy SPF 15. 
To jest absolutne must have Twoich wakacji. I pamiętaj, jeszcze takiego kremu nie wymyślili, coby mu żadna woda rady nie dała, więc aplikuj na nowo po każdej kąpieli. Twarz najlepiej zawsze chronić bardzo wysokimi faktorami. Naturalne piegi są ładne, ale przebarwienia - niekoniecznie.

No, tom powiedziała, com wiedziała, wracam na hamak, bo mam całą listę życzeń i nie zasnę, póki mi jakaś zbłąkana gwiazda przed oczami nie przeleci. Bye!

czwartek, 6 sierpnia 2015

Ostrożnie ze słońcem!


Latem jacyś tacy ładniejsi jesteśmy - nie sądzicie? Morska woda działa jak najlepszy peeling, opalenizna podkręca urodę, a że gorąco, to i jemy inaczej - zdrowo, lekko, korzystając do woli z owoców lata. I ruchu więcej na świeżym powietrzu i słońce dodaje energii, ładuje akumulatory na zimę, karmi witaminą D, której podobno wszyscy mamy za mało. Tak mówił jakiś mądry pan w radio, a ja takie mądrości chłonę jak gąbka. I, stosując się do rad, łapię promienie słońca, kiedy tylko mogę, póki są. Tyle, że robię to z głową. Nie ma bowiem nic gorszego niż przesadzanie ze słońcem i z opalaniem. 

Tak, też się kiedyś było jedną wielką beztroską, się smarowało całe ciało olejkiem, żeby się szybciej opalić, oczywiście takim bez jakichkolwiek filtrów, chodziło przecież o to, żeby się smażyć na skwareczkę. Potem się trochę postękało, pobiegało do apteki po pantenol albo babcia poratowała oparzenia zsiadłym mlekiem, ale nic to, skoro koniec końców brązowiałam i czułam się taka piękna... Kiedy wraz z wiekiem głupota zaczęła wyparowywać, zauważać zaczęłam, że z każdych wakacji wracam z nowymi przebarwieniami. Że za dużo słońca uwidacznia zmarszczki - fachowo to chyba nazywają fotostarzeniem się skóry. Że mam parę pieprzyków, które powinnam przed słońcem chronić szczególnie. Bo ono jakoś grzeje dużo mocniej niż kiedyś, też to zauważyliście? Parzy nawet przez chmury i nawet w cieniu. I zdarza się, o zgrozo, że uczula! No, gdyby mi się coś takiego przytrafiło, wpadłabym w otchłań rozpaczy. 
Trzymam się więc paru zasad i Wam, kochani, też to radzę:
- unikam ekspozycji na słońce, kiedy jest najbardziej intensywne, coby mnie promieniowanie ultrafioletowe nie zabiło. Nie, od razu nie zabije, ale za parę lat odbije się czkawką, a raczej... rakiem skóry. Czyli, pamiętajcie, od 11.00 do 16.00 słońca raczej powinniśmy unikać,
- nie ruszam się latem nigdzie bez okularów przeciwsłonecznych, ale nie takich z targu albo z odpustu, tylko od optyka, z wysokim faktorem UV,
- nakrycie głowy też traktuję jako obowiązkowe, nawet, jeśli chodzę po mieście, w największy upał o udar nie trudno. Wiem, bo miałam kiedyś i nikomu nie życzę,
- nawadniam się bez przerwy - wodą! Kawa i alkohol działają raczej odwrotnie, niech się komuś nie wydaje, że jak łyknął trzy piwka to się napił na zapas, 
- pamiętam o tym, że perfumy, niektóre lekarstwa w połączeniu z działaniem słońca mogą wywoływać reakcję fototoksyczną, poparzenia, a nawet przebarwienia - lepiej dmuchać na zimne, żeby potem nie musieć dmuchać na gorące,
- i najważniejsze - kremy przeciwsłoneczne, odpowiednie do naszego fototypu. Ale to już materiał na kolejny wpis.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Metamorfozą jesień się zaczyna...


Kobitki, sprawa jest! Pamiętacie piękne Justynę i Weronikę - bohaterki naszych metamorfoz z początku tego roku? Przypominacie sobie, jak, dzięki zabiegom Pani Doktor, rozkwitły? Mnie słów zabrakło, (a nie jest to, wierzcie mi, sytuacja codzienna) kiedy zobaczyłam zdjęcia - efekty sesji, jaka wieńczyła ten projekt. Taka metamorfoza to genialna rzecz. Skaczą wokół Ciebie, jak wokół jakiejś królowej. Wstrzykują, modelują, ujędrniają i rozświetlają. Fundują nowa fryzurę. Radzą, jak się ubierać, a jak absolutnie nie. Mejkapują. A na koniec robią Ci takie foty, na widok których szczęka opada. Wszystko za darmo! 

Na Waszym miejscu, drogie moje Czytelniczki, nie zastanawiałabym się ani minuty. Bo Ordon Beauty Center szuka twarzy do jesiennej metamorfozy. Jej partnerami po raz kolejny będą - Tatiana Szczęch z Centrum Kreowania wizerunku SYNERGIA, Stylistka nad stylistki oraz Cudotwórcy z Szabelka Natural Cut Team. Sama się do nich wybieram od dawna i dotrzeć nie mogę, a przecież jak się zmieniać - to pod okiem najlepszych! A best of the best jest oczywiście moja Pani Doktor. O tym, że warto oddać się w jej ręce, przekonywać Was chyba nie muszę, a gdyby ktoś miał wątpliwości, odsyłam do poprzednich postów. 

Ale, ale - do rzeczy. Co zrobić, żeby zostać zaproszoną do udziału w metamorfozie? Bez zbędnego ociągania się - wysłać zgłoszenie. Powinno zawierać odpowiedź na pytanie, co zmotywowało Cię do udziału w projekcie i co chciałabyś w sobie zmienić? Przekonaj nas, że powinniśmy wybrać właśnie Ciebie. A poza tym zamieść w zgłoszeniu swoje:
- imię,
- nazwisko,
- wiek,
- telefon,
- zdjęcie twarzy oraz sylwetki,
- wymiary: wzrost, obwód w biuście, w talii i w biodrach,
- zgodę na przetwarzanie danych osobowych. 


Pisz na adres: ordonbeautycenter@gmail.com.

Warunkiem udziału w metamorfozie jest posiadanie profilu na facebooku, polubienie strony naszego Centrum 
i udostępnienie informacji o metamorfozie na swojej tablicy. 

No. To teraz czekamy, aż serwery nam padną, a skrzynki pękną w szwach z Waszego zainteresowania.