poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Ustny cud!


Myśląc o powiększeniu ust, zawsze najbardziej bałam się bólu, jaki - w moim wyobrażeniu - musi towarzyszyć temu zabiegowi. Kto kiedykolwiek miał opryszczkę albo przygryzł sobie wargę, wie, o czym piszę. Usta są bardzo uwrażliwione, co ma swoje złe, ale i dobre strony. Bez tej wrażliwości całowanie nie byłoby taką piękną grą, jaką jest. Ale, ale - odbiegam od tematu. O czym to ja pisałam? Aha, bałam się na samą myśl o zabiegu, a jednocześnie, odkąd pamiętam, marzyły mi się pełne, wyraziste, bardzo kobiece usta. Coś w stylu Monici Bellucci albo Angeliny Jolie - w pięknych twarzach każdej z nich usta są, jak wykrzyknik! Nie sposób nie skupić na nich uwagi. Z tęsknoty za czerwoną pomadką, która do wąskich ust pasuje moim zdaniem, jak kwiatek do kożucha, któregoś wiosennego popołudnia wybrałam się do mojej Pani Doktor. 

Zanim zdecydowałam się na zabieg z kwasem hialuronowym w roli głównej, porozmawiałyśmy o wszystkich za
i przeciw. Pani Doktor uświadomiła mi, że usta są gotową foremką, można je powiększyć, dodać im jędrności, poprawić kontur i nawilżyć, ale nie da się do końca zmienić ich kształtu. Im bardziej naturalnie, tym lepiej 
i takie podejście do medycyny estetycznej od razu mnie przekonało. A kiedy jeszcze usłyszałam, że usta przed zabiegiem są znieczulane maścią EMLA, a dodatkowo znieczulenie znajduje się w preparacie, którym będą modelowane, jedną nogą byłam już na fotelu. Drugą, kiedy Pani Doktor zapewniła mnie, że siniaczki po zabiegu pojawiają się niezwykle rzadko, a jeżeli już - stosuje się po prostu specjalne kremy, które przyspieszają ich wchłanianie. Problem ewentualnych obrzęków rozwiązują natomiast okłady z lodu. Nie ma mowy o grudkach 
i nierównościach, kiedy zabieg wykonuje doświadczony lekarz. I - co też niezwykle ważne dla alergiczki - uczulenia zdarzają się bardzo rzadko.

Zdecydowałam się. Ponieważ usta goją się około trzech dni, a ja miałam w planach weekendowe spotkanie z przyjaciółmi, na zabieg umówiłam się odpowiednio wcześniej. Zgodnie z zaleceniem, nie stosowałam żadnych leków p.krzepliwych, za to pamiętałam o Heviranie, mając na uwadze moją skłonność do opryszczki. Unikałam też nadmiernej ekspozycji na słońce i z ciężkim sercem - odpuściłam sobie intensywny wysiłek fizyczny na moim ukochanym fitnessie, ale czegóż się nie robi dla urody. 

Pani Doktor zapewniła mnie, że moje usta nie będą przypominać nadmuchanych pontonów, ponieważ nigdy nie podaje tak dużych ilości materiału. Dostrzyknąć zawsze można, zniwelować przesadny efekt już trudniej, choć jest specjalny preparat do rozpuszczania kwasu hialuronowego - hialuronidaza. Wiedziałam jednak, że jestem w tak dobrych rękach, że w moim przypadku nie będzie to konieczne. Dodatkowo byłam spokojna również dlatego, że Doktor Ordon stosuje wypełniacze wiodących, najlepszych marek, dedykowane tylko ustom, takie, które najlepiej "się noszą". Nie ma bowiem co wierzyć w super promocje - dobry preparat musi mieć swoją cenę. Mnie udało się zrobić sobie zabieg z rabatem 200 PLN.

Kiedy już po wszystkim spojrzałam w lustro, chyba niewiele brakowało, żebym z tej radości usłyszała "Tyś jest najpiękniejsza na świecie!" - efekt zabiegu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Żeby go podtrzymać, wrócę do Pani Doktor za 6-8 miesięcy. 
A tymczasem biegnę kupić czerwoną pomadkę - wreszcie mogę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze!